Aktorzy

Aktorzy

Krzysztof Zawadzki

Krzysztof Zawadzki

Absolwent Wydziału Aktorskiego Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej im. Ludwika Solskiego w Krakowie /1997/

1.09.1997 – 1.10.2007 – Teatr im. J. Słowackiego, Kraków
1.10.2007 – Narodowy Stary Teatr, Kraków

„Odkryciem spektaklu był dla mnie Krzysztof Zawadzki, jedno z najważniejszych nazwisk zespołu Starego, niegdysiejszy uczeń profesor Marty Stebnickiej, w roli Peachuma dał (…) pełny pokaz umiejętności wokalnych. Na wejścia Peachumów się czeka, a ich dowcipne, ale nieprzerysowane aktorstwo przyjmuje oklaskami” – pisał Łukasz Maciejewski recenzując „Operę za trzy grosze” w reż. Ersana Mondtaga. Aktor obdarzony niezwykłą charyzmą i wyczuciem sceny zapada głęboko w pamięć jako Władysław Bułat, jeden z bohaterów „Małej apokalipsy 20XX” – spektaklu na podstawie powieści Tadeusza Konwickiego w reż. Waldemara Raźniaka. Ten sam reżyser powierzył aktorowi rolę Krisa Kelvina w niepokojącej, skondensowanej operze według „Solaris” Stanisława Lema. Brawurowo podejmuje różnorodne wyzwania, do których zaliczyć można osadzony w wirtualnej rzeczywistości spektakl Krzysztofa Garbaczewskiego „Sen nocy letniej”, gdzie Krzysztof Zawadzki uwodzi jako Demetriusz. Wyrafinowanie i wszechstronność prezentuje także jako Roger Fry w biograficznym spektaklu Katarzyny Minkowskiej „Orlando. Bloomsbury”. W „Weselu” Klaty aktor zaimponował kreacją wyraźnie odmienną. Jego „Czepiec (od pierwszej sceny promieniujący pewnością siebie, złowieszczo uśmiechnięty) nie waha się zwołać podobnych sobie, żeby chwycili kosy” – donosił Jan Karow z Nowej Siły Krytycznej.

Znakomity w „Jeńczynie” Strzępki i Demirskiego, gdzie prowokuje i wzrusza widzów, wcielając się w osławionego producenta filmowego Harveya Weinsteina oraz w porzuconego męża, który decyduje się na lot w kosmos. Jako kowboj w „Roku z życia codziennego w Europie Środkowo-Wschodniej” Strzępki i Demirskiego w groteskowy sposób rozprawia się z polskimi mitami, demonstrując przy tym siłę władzy. Do „Triumfu woli” tej samej reżyserki „porcję komizmu wnosi (…) Krzysztof Zawadzki. Will Szekspir. Grany na wielkim luzie i z niewymuszoną brawurą” – chwalił aktora Łukasz Badula. W każdej roli wyrazisty i autentyczny, jak choćby w autotematycznym spektaklu „Aktorzy prowincjonalni. Sobowtór” w reż. Michała Borczucha, w którym podejmował rozważania nad kondycją współczesnego teatru, a także w „Królestwie” Remigiusza Brzyka, gdzie buduje niezwykłe napięcie w roli nieustępliwego doktora Bondo, który składa samego siebie w ofierze na ołtarzu nauki. Jego liryczny Orfeusz w medytacji teatralnej „Nic” Krzysztofa Garbaczewskiego, przemawiający trudnym filozoficznym tekstem, „ciągnący «ciężar doczesności», wypada (…) przejmująco” (Łukasz Gazur, „Dziennik Polski”).

Aktor przez dziesięć lat związany był z Teatrem im. Słowackiego, gdzie zagrał wiele głównych ról, m.in. Gustawa-Konrada w „Dziadach” Sobocińskiego (nagroda aktorska na opolskim festiwalu „Klasyka Polska”) czy Myszkina w „Idiocie” Barbary Sass: „Myszkin nieświadomie uzurpuje sobie stan możliwy tylko dla Boga. Krzysztof Zawadzki gra nie tylko dziwaka i salonowego buntownika. Pamięta o Myszkinie jako o nieudanym projekcie idealnej istoty. Krok po kroku pokazuje fiasko człowieka ulepionego z miłości” – pisał Łukasz Drewniak w „Tygodniku Powszechnym”.

W sezonie 2007-2008 Zawadzki dołączył do zespołu Starego Teatru, od początku grając wyraziste, nakreślone precyzyjną kreską postaci, m.in. Alberta w „Werterze” i Allmersa w „Brandzie…” Michała Borczucha czy Saturnina w „Anatomii Tytusa” Wojtka Klemma. Nie dał się zamknąć w emploi amanta, udowadniając, że posiada wielki talent komediowy – m.in. rolami w „Pijakach” Wysockiej (wiecznie zawiany i nieświeży pretendent do ożenku Iwroński), w „Panu Tadeuszu” Grabowskiego (przesubtelniony aż do autoparodii Hrabia) czy w „Być albo nie być” Peschela (karykaturalnie demoniczny agent Gestapo profesor Silewski).

Swoje możliwości wokalne zaprezentował w muzycznym „Królu Edypie” Klaty i Piernikowskiego inspirowanym Sofoklesem i Strawińskim: „Edyp w znakomitej kreacji Zawadzkiego jest królem ćwierkającym na Twitterze lament o codziennym zmierzchu bogów” – zachwycał się Łukasz Maciejewski. Niemałej wirtuozerii wymagała także postać Edgara w „Królu Learze”, będąca – jak dostrzegli krytycy – ważnym nośnikiem znaczeń: „Jan Klata sugeruje kilka subtelnych pytań. Przykładem scena, kiedy oszalały Edgar, który uciekł z Watykanu (…) przed spiskiem przyrodniego brata, nagle zaczyna modlitwę w języku aramejskim. «Mówienie językami» jest jednym z głównych charyzmatów uznawanych przez Kościół – trudno zatem odczytać tę scenę inaczej niż jako pytanie o monopol instytucji na kontakt z Bogiem” (Mirosław Baran, gdańsk.pl).

Zawadzki potrafi grać swoim wizerunkiem – uznanie wzbudził w „Factory 2” Krystiana Lupy dwoma bardzo różnymi rolami: wyrazistego Gerarda Malangi, asystenta Warhola oraz hipnotyzującą kreacją transwestyty Candy Darling: „W kulisach Fabryki nieustannie czai się śmierć, której oblicze maskuje gruba warstwa makijażu. Jak na ikonicznym zdjęciu Candy Darling (zjawiskowy Krzysztof Zawadzki): pełne splendoru ujęcie leżącej na łóżku anielsko pięknej blondynki naprawdę przedstawia konającego na białaczkę mężczyznę, którego organizm nie wytrzymał wieloletniej kuracji mającej uczynić z niego kobietę idealną” (Anna R. Burzyńska, „Tygodnik Powszechny”).

Zawadzki perfekcyjnie odnalazł się w mutlimedialnych spektaklach Krzysztofa Garbaczewskiego, budując pełną ekspresji postać Superpiasta w „Poczcie Królów Polskich”, wyłaniającą się z przeszłości w efektownym monologu, filmowanym przez samego aktora i prezentowanym na ogromnym ekranie; a także zimnego, pragmatycznego Klaudiusza, bezduszne wcielenie zła w zachwycającej wizualnie wariacji na motywach „Hamleta”.

 

 

 

W teatrze