Repertuar

Być albo nie być

Być albo nie być

Nick Whitby
Reż. Milan Peschel
Duża Scena
ul. Jagiellońska 1

Data
premiery

27.03
2011

daty
wystawiania

  • 27.03
    2011
  • 30.03
    2011
  • 31.03
    2011
  • 01.04
    2011
  • 02.04
    2011
  • 15.04
    2011
  • 16.04
    2011
  • 07.06
    2011
  • 08.06
    2011
  • 09.06
    2011
  • 10.06
    2011
  • 14.09
    2011
  • 15.09
    2011
  • 16.09
    2011
  • 12.10
    2011
  • 13.10
    2011
  • 14.10
    2011
  • 15.10
    2011
  • 02.02
    2012
  • 03.02
    2012
  • 04.02
    2012
  • 06.03
    2012
  • 07.03
    2012
  • 06.12
    2012
  • 07.12
    2012
  • 08.12
    2012
  • 09.12
    2012
  • 02.04
    2013
  • 03.04
    2013

czas
trwania

2 godz. 50 min. /1 przerwa/

Prapremiera polska: 27 marca 2011 r. (w Międzynarodowym Dniu Teatru) na Dużej Scenie Narodowego Starego Teatru PRASA O SPEKTAKLU – CZYTAJ WIĘCEJW filmie „Być albo nie być” poprzez wykorzystanie formy komediowej Lubitschowi udało się z jednej strony scharakteryzować niemieckich okupantów w Polsce; z drugiej zaś – poruszyć temat wzajemnego oddziaływaniem sztuki i rzeczywistości. Ernst Lubitsch; niemiecki reżyser o żydowskich korzeniach; którego rodzina wywodziła się z Polski; nakręcił w Stanach Zjednoczonych na podstawie książki węgierskiego autora Melchiora Lengyela film; w który ideologia zniszczenia zderzona została z utopijnym komizmem. Jednocześnie; z pozory banalna komedia skłania do refleksji nad siłą i bezsilnością teatru. Polacy są w nim traktowani przez Niemców na równi tylko wówczas; gdy tamci spotykają ich jako aktorów. Kreując (improwizując) role; które pisze im historia; pełna niebezpieczeństw i nieprzewidywalnych sytuacji; mają konkretny wpływ na otaczającą ich rzeczywistość. Lubitsch opisuje w ten sposób teatr; który w przypadku świadomego wykorzystania środków; naprawdę może kształtować rzeczywistość i wpływać na bieg realnych zdarzeń. W jego filmie sztuka jest alternatywą życia w ekstremalnych warunkach; kiedy straciło ono ludzki wymiar. Ta pozornie lekka komedia o niefrasobliwych warszawskich aktorach; którzy podczas nazistowskiej okupacji wykazują niespodziewany hart ducha i szlachetność; dla dzisiejszego odbiorcy otwiera cały szereg możliwości interpretacyjnych; ale również pytań; na jakie trudno znaleźć jednoznaczną odpowiedź. Pierwsze z nich wydaje się oczywiste: dlaczego reżyser żydowskiego pochodzenia reżyseruje film; w którym nie dość; że mówi się o inwazji faszystowskich Niemiec na Polskę; ale jeszcze bardzo wyraźnie czyni się aluzje do prześladowań Żydów (choć o rozmiarze Zagłady wówczas jeszcze nie wiedziano; ale fakt masowych deportacji był na Zachodzie znany). Wszak w filmie aż trzykrotnie pojawia się fragment monologu Szajloka z Kupca weneckiego Williama Szekspira; najsłynniejszego w historii literatury monologu o Innym – wygłasza go jeden z aktorów warszawskiego teatru; niejaki Grünberg; poza tym jedna z aktorek za odpowiedni kostium „do obozu koncentracyjnego” uważa wieczorową jedwabną suknię; za co spotyka ją nagana od reżysera; wystawiającego przecież „poważny realistyczny dramat”. Świadczy to nie tylko o podkreślaniu przez twórców filmu uniwersalności wielkiej sztuki – tytułowe „Być albo nie być” w kontekście świata przedstawionego nabiera również szczególnego znaczenia i nie dotyczy już tylko sytuacji jednostki; ale też jest wyraźnym sygnałem dla widza. Film Ernsta Lubitscha to dzieło niezwykle współczesne; budujące kilka poziomów komunikacji z odbiorcą; co zresztą stało się jednym z powodów powstania remake’u obrazu (1983; w reżyserii Alana Johnsona). Najpierw mamy więc farsę o kabotynach; którzy w obliczu zagrożenia potrafią przechytrzyć niemieckich oficerów. Pojawia się również wątek walki z cenzurą. Ale najistotniejszym przekazem wydaje się chęć pokazania sztuki jako alternatywy rzeczywistości; na tyle skutecznej; że potrafi się w nią wedrzeć i choć po części zaingerować w szaleństwo; jakie ogarnęło świat. Teatr; który wychodzi na ulicę i wpływa na bieg realnych zdarzeń – to główny temat filmu. Lubitsch odwołuje się w istocie do koncepcji theatrum mundi; obecnej w kulturze od wieków. Co więcej; jest na tyle przewrotny; że o losach wielu ludzi decydują właśnie komedianci – sympatyczni; ale niekiedy irytujący. Tak więc owa lekka komedia okazuje się dziełem nie tylko doskonale zrealizowanym; ale też głęboko dotykającym problemów współczesności. Metateatralność; niejednoznaczność ocen i postaw; przewrotność historii; sztuka (komercyjna albo wysoka); która wykracza poza dostępne jej dotąd rejony – te zagadnienia wydają się kluczowe dla współczesnej kultury i mogą być dziś inspiracją dla twórców teatru. Właśnie wiara w takie możliwości i świadomość potrzeby zmian tworzy w filmie szerokie spektrum; które może być doskonałym obszarem dialogu dla naszych teatrów: jaki wpływ ma sztuka i teatr na otaczającą je rzeczywistość? W jaki sposób sztuka może zachwiać pewnością w słuszność danej ideologii? Międzynarodowy projekt WANDERLUST jest wspierany finansowo przez Kulturstiftung des Bundes (Federalną Niemiecką Fundację Kultury). Partnerem projektu jest Dom Norymberski w Krakowie. Koordynatorzy projektu: Kinga Głowacka – Narodowy Stary Teatr w Krakowie Katrin Müller – Maxim Gorki Theater; Berlin Renata Kopyto – Dom Norymberski w Krakowie PRASA O SPEKTAKLU:Świetne „Być albo nie być” to kostiumowa przypowieść o wyborze życiowych ról. Krakowski zespół gra warszawskich aktorów w czasie okupacji. Oglądamy życie pokazane od kulis; bez patosu. W teatralnym tyglu sceniczne role nieustannie mieszają się z podwójnym życiem poza sceną: konspiracja z małżeńską zdradą oraz szpiegowską intrygą. Reżyser Milan Peschel poluzował dramatyzm wojennej sytuacji. A gdy – podobnie jak bohaterowie spektaklu – czujemy się mocno zakręceni wielopoziomową; groteskową burleską; stawia kardynalne pytanie tym; którzy od zawsze marzyli o rolach szekspirowskich herosów: „Czy zabijecie Adolfa Hitlera; gdy wkrótce nadarzy się okazja?”.Sztuka Nicka Whitby zrealizowana przez Stary Teatr w koprodukcji z Maxim Gorki Theater jest inspirowana słynnym filmem Ernsta Lubitscha. W 1942 r. „okupacyjna komedia” wyreżyserowana przez żydowskiego artystę; który uciekł z nazistowskich Niemiec; wywołała konsternację. Tekst brytyjskiego dramaturga idzie jeszcze dalej. Aktor Broński (Andrzej Kozak) w sierpniu 1939 r. marzy o zagraniu Adolfa Hitlera. Wbrew zdrowemu rozsądkowi; wbrew patriotycznym wartościom. Ale gdy los przydziela ludziom role statystów; halabardników; są tacy; którzy nie mogą oprzeć się pokusie; by być na pierwszym planie. Za wszelką cenę.Pokazał to czas wojny; gdy pomimo okupacyjnej grozy życie toczyło się dalej. Ludzie kochali się i zdradzali; a konspiracja temu sprzyjała. Działały kina i teatry. Poza Ludwikiem Sempolińskim poszukiwanymi przez gestapo za przedwojenną parodię Hitlera było też wielu aktorów; którzy złamali zakaz publicznych występów.Niemiecki reżyser nie przyjechał jednak do Krakowa; żeby rozliczać nas z grzechów wojny. Interesuje go to; że nawet w przeciętnych ludziach; w ostatecznych sytuacjach; rodzi się odwaga.Józef Tura (Adam Nawojczyk); kiepski artysta; koturnowy Hamlet; który „niszczy Szekspira jak Niemcy Warszawę”; na drżących nogach; decyduje się zagrać rolę życia i wyeliminować niebezpiecznego agenta Silewskiego (Krzysztof Zawadzki). To jego „być albo nie być”.W roli wojennej heroiny nie widziała się również Maria Tura (znakomita Anna Radwan-Gancarczyk). Uwikłała się w romans z pilotem Sobińskim (świetny Juliusz Chrząstowski); bo imponowała jej męskość oficera; którą podkreślał bombowiec spuszczający na ziemię w jedną minutę dwie tony bomb! Żenada? Samo życie!W zwariowanej parodii wielkiej historii i teatru objawia się też z całą mocą absurdalność życiowych konwencji sankcjonujących najdziwniejsze ludzkie relacje i zaborcze związki. Okupacyjne realia dobrze to podkreślają. Ma swoich chorobliwie ambitnych dyktatorów teatr – mają ich wojsko i policja. Gestapowcy walczą nie tylko z polskim podziemiem; ale i między sobą. Ich słowne pojedynki zamieniają się w morderczą rywalizację pokazaną w formie kaskaderskich tricków. W scenie przesłuchania świat stanął na głowie: niemiecki oficer kieruje światło filmowego reflektora na siebie.Naśladuje fuehrera we własnej życiowej przestrzeni.Polscy aktorzy buntują się przeciwko terrorowi nieakceptowanej przez siebie rzeczywistości. Improwizują; uciekają się do maskarady i przebieranek. Przekraczają ramy narzucanej im gry. Dosłownie: omijają labirynty dekoracji; niszczą ją.Finał perfekcyjnego spektaklu Peschel zarezerwował dla publiczności. Aktorzy patrzą w naszą stronę. Co byś zrobił; gdybyś jednym strzałem mógł zakończyć wojnę?”Błazenada o poważnych sprawach”Jacek CieślakRzeczpospolita nr 73

 

obsada

Twórcy